- No cześć. - rozłożył się na moim łóżku.
Patrzyłam na niego wściekłym wzrokiem. Chciałam go po prostu zabić.
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Przychodzisz do mnie rano, walisz kamieniami w okno, a później jak gdyby nigdy nic włazisz przez nie do mojego pokoju! - wydarłam się na niego.
Po minie chłopaka wywnioskowałam, że trochę się przestraszył. Nie wiedział co mi odpowiedzieć.
- No ja tak się trochę stęskniłem i... - nie dokończył swojej wypowiedzi.
- I?
- I chciałem zabrać Cię na trening. Jeśli chcesz. - spuścił głowę w dół.
- Trening piłki nożnej tak?
- No tak. - odpowiedział z wielką nadzieją.
- No wiesz ja za bardzo tego sportu nie lubię.
- Rozumiem. A może lody po południu? - zapytał.
- Na lody mogę iść. - uśmiechnęłam się.
- To super. Będę o 15.00. A mógłbym wyjść drzwiami? - podrapał się po głowie.
- Tak, tak. - zaprowadziłam go na dół.
Pożegnałam się sucho z chłopakiem. To trochę dziwne, że wszedł do mnie przez okno. W końcu mógł też po ludzku zapukać, zadzwonić do drzwi. Po całej niezrozumiałej dla mnie sytuacji poszłam w pidżamie do kuchni. Postawiłam na płatki czekoladowe. Przygotowałam i ze smakiem zjadłam śniadanie. Przeciągnęłam się jeszcze parę razy na krześle. W ogóle się nie wyspałam. Wchodząc z powrotem na górę przejrzałam się w lusterku. Moje wory pod oczami były widoczne jak nigdy. Wyglądałam jak człowiek emo. Następną moją codzienną rutyną po śniadaniu był prysznic. Zajął mi on chyba pół godziny. Lubiłam czuć na sobie gorącą wodę. Rozluźniałam się przy tym. Moją dzisiejszą stylizacją było to :
Z lekkim niezadowoleniem włączyłam laptopa. Posprawdzałam swoje strony społecznościowe. Moim oczom ukazał się Neymar. Leżał na noszach. Trochę to dziwne, bo data na zdjęciu była dzisiejsza. Byłam zdziwiona. Postanowiłam to wyjaśnić i do niego zadzwonić. Nie odbierał za pierwszym razem, za drugim też. Dopiero za trzecim usłyszałam w słuchawce męski głos.
- Halo?! Neymar? - pytałam zmartwiona.
- Nie. Jestem jego kolegą z drużyny. Dani. - przedstawił się.
- A ja jestem Dami, ale do rzeczy. Zobaczyłam jego zdjęcie. Leżał na noszach. Coś mu się stało? - palnęłam prosto z mostu.
- No tak stało. Nie wiem czy mogę Ci udzielić informacji, ale skoro w telefonie ma Cię zapisaną ,,Ukochana Dami" to mogę Ci wyjawić co nieco.
Otworzyłam szeroko oczy jak i usta ze zdumienia. Zapisał mnie w komórce ,,Ukochana Dami"? Chyba nie jest aż tak powalony. Najprawdopodobniej ten jego kolega robił sobie ze mnie żarty.
- Dobra mów co jest! - nakazałam mu.
- To było tak. Zagraliśmy sobie na koniec treningu krótki meczyk. W pewnym momencie ktoś sfaulował Neya. Do tej pory nie wiemy kto. On upadł i nie mógł wstać.Cały czas łapał się za kostkę. Ryczał z bólu jak baba. Obejrzał go nasz ratownik. Postanowił zawieźć go na pogotowie, bo uraz był zbyt poważny. Jak na razie to tyle ile wiem. - powiedział zmęczony gadaniem.
- Matko. - westchnęłam. - A wiesz do jakiego szpitala pojechali?
- No wiem, wiem. - mężczyzna podał mi adres.
- Dzięki za info i za zaufanie. Będę lecieć. Pa! - rozłączyłam się.
Wyłączyłam laptopa. Wzięłam do rąk poduszkę i mocno ją ścisnęłam. Mimowolnie łzy poleciały mi po policzkach. Byłam trochę winna. Może jak bym pojechała na ten trening to byłoby inaczej? Wytarłam po chwili oczy chusteczką. Nie mogłam dłużej czekać. Postanowiłam pojechać do chłopaka. Wiem, że może to dziwna decyzja. W końcu znamy się dopiero dwa dni. No taka już jestem. Zatroskana o wszystkich. Prawie o wszystkich. Wzięłam małą torebkę i wyszłam z domu zamykając go. Zadzwoniłam po taksówkę.
-------------
Next dam prawdopodobnie jutro :)
Piszcie czy Wam się podobało :D
11 komentarzy = 5 rozdział <3
Jestem inna i inaczej kocham ♥
poniedziałek, 4 maja 2015
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Rozdział 3
Trzymałam chłopaka na dystans. Nie znałam go i nie wiedziałam co znowu strzeli mu do głowy. Widziałam jak chciał położyć ręce na moich biodrach. Rzecz jasna nie dopuszczałam go do tego. W okół nas było coraz bardziej tłoczno. Nie mogłam się już nawet ruszyć. Chłopak zaczął coś do mnie krzyczeć.
- Dami! Chodź! Jest tutaj za dużo ludzi!
- Co?! Nie słyszę Cię!
Chłopak powtórzył zdanie po raz drugi. Dopiero wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Przytaknęłam tylko głową i wskazałam na drzwi. Wydostaliśmy się z tłumu. Oparłam się całym ciężarem ciała o ścianę budynku.
- Ale tańczysz zajebiście. - był wpatrzony w podłogę. - Ale chciałem Cię przeprosić. Wtedy pod kawiarnią... - przerwałam mu, choć wiem, że to niegrzecznie.
- Dobra daj spokój. Przyzwyczaiłam się. Wiesz, że nawet mi się nie przedstawiłeś? - zaśmiałam się.
- A no w sumie to tak. Neymar. - podał mi dłoń.
- Dami. - odwzajemniłam uścisk.
Nawet w słonecznej i gorącej Barcelonie robi się zimno wieczorami.
- Wiesz ja już pójdę. - stwierdziłam i skierowałam się do klubu po torebkę.
Neymar zaplótł ręce na moim brzuchu.
- Może Cię podwiozę?
- Nie, przejdę się. Nie mam daleko. - odmówiłam.
- No nie daj się prosić. Mógłby Cię ktoś napaść, okraść... - zaczął wymieniać.
- Dobra skończ. Możesz mnie podwieźć. - westchnęłam i ponownie weszłam do klubu.
Podeszłam do stolika, w którym siedział Marc.
- Było mi miło poznać. - musiałam krzyczeć, bo było bardzo głośno. - Muszę już iść. Jest późno. - dodałam biorąc torbę z fotela.
- Szkoda. - posmutniał. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - znów posłał mi swój olśniewający uśmiech.
- Jestem tego pewna.
Wyszłam z klubu. Czekał pod nim Neymar. Bawił się kluczami.
- No to możemy już iść. - oznajmiłam.
Chłopak stanowczym krokiem podążał w stronę strzeżonego parkingu. Stanął przed czerowno - czarnym ścigaczem. Wyglądał mniej więcej tak :
- Będzie ostra jazda? - zapytałam z nadzieją.
- No raczej. Myślę, że złamiemy wszystkie przepisy. - odpowiedział z uśmiechem.
Bardzo lubiłam szybko jeździć. Ten wiatr we włosach i adrenalina to było coś.
Chłopak podał mi jeden z dwóch kasków. Wsiedliśmy na pojazd.
- No to jedziemy. - odpalił.
Wyjechaliśmy na ulice. Mocno trzymałam Neymara. Nie chciałam przecież spaść. W ciągu dwóch sekund rozpędziliśmy się do setki. Byłam pod wrażeniem. Po pięciu minutach byliśmy pod moich domem.
- Dzięki za podwózkę. - zsiadłam ze ścigacza.
- To ja dziękuję, że dałaś się namówić. - puścił mi oczko po czym odjechał z piskiem opon. Zadowolona otworzyłam kluczami drzwi. Od razu zobaczyłam wściekłą matkę.
- A ty gdzie się szlajasz?! Z jakimiś łobuzami na skuterkach tak?! Ale w domu się nie posprzątało. - wskazała na na pokój.
- To nie twoja sprawa z kim się spotykam i gdzie. Jakoś ja do twojego życia się nie wtrącam.
- Dziecko ogarnij się! Ty nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Oj wielkie halo. Brakuje mi dwóch mieisęcy do osiemnastki. - przekręciłam oczami.
- Nie bądź taka chamska. - uderzyła mnie w policzek.
Spojrzałam na nią z żalem. Miałam w oczach łzy. Dziwiło mnie to, bo zawsze byłam silna i pewna siebie. Pewna tego co mówię i robię. Ominęłam kobietę i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz. Spojrzałam w lustro. Miałam cały rozmazany makijaż, ale to teraz się nie liczyło. Zapłakana opadłam na łóżko. Patrzyłam się cały czas w sufit. Czasem nawet ściany potrafią być interesujące. Po chwili obróciłam się na lewy bok. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rankiem około godziny 9.00 usłyszałam lekkie pukanie w okno. Zaspana z potarganymi włosami i rozmazanym makijażem otworzyłam okno. Wyjrzałam przez nie na zewnątrz. Otworzyłam ze zdziwienia oczy. Na dole, na moim trawniku stał Neymar. Był czarnych spodniach i białym podkoszulku. W dłoni miał garść małych kamieni.
- Ty jakiś głupi jesteś?! Ja tu próbuje spać. - ziewnęłam.
- To możemy spać razem. Ale proszę wpuść mnie! - krzyczał z ogródka.
- Zapomnij. - odpowiedziałam i zamknęłam okno.
Odeszłam od niego parę kroków, ale wróciłam musiałam się upewnić, że chłopaka już nie ma. Nagle zobaczyłam go na wysokości okna. Złapałam się za głowę. Nie mogłam pozwolić żeby spadł i coś sobie zrobił. Zdenerwowana otworzyłam okno. Chłopak szybko przez nie wszedł.
-----------
Zapraszam na 3 rozdział <3
Proszę o szczere opinie w komentarzach! :D
- Dami! Chodź! Jest tutaj za dużo ludzi!
- Co?! Nie słyszę Cię!
Chłopak powtórzył zdanie po raz drugi. Dopiero wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Przytaknęłam tylko głową i wskazałam na drzwi. Wydostaliśmy się z tłumu. Oparłam się całym ciężarem ciała o ścianę budynku.
- Ale tańczysz zajebiście. - był wpatrzony w podłogę. - Ale chciałem Cię przeprosić. Wtedy pod kawiarnią... - przerwałam mu, choć wiem, że to niegrzecznie.
- Dobra daj spokój. Przyzwyczaiłam się. Wiesz, że nawet mi się nie przedstawiłeś? - zaśmiałam się.
- A no w sumie to tak. Neymar. - podał mi dłoń.
- Dami. - odwzajemniłam uścisk.
Nawet w słonecznej i gorącej Barcelonie robi się zimno wieczorami.
- Wiesz ja już pójdę. - stwierdziłam i skierowałam się do klubu po torebkę.
Neymar zaplótł ręce na moim brzuchu.
- Może Cię podwiozę?
- Nie, przejdę się. Nie mam daleko. - odmówiłam.
- No nie daj się prosić. Mógłby Cię ktoś napaść, okraść... - zaczął wymieniać.
- Dobra skończ. Możesz mnie podwieźć. - westchnęłam i ponownie weszłam do klubu.
Podeszłam do stolika, w którym siedział Marc.
- Było mi miło poznać. - musiałam krzyczeć, bo było bardzo głośno. - Muszę już iść. Jest późno. - dodałam biorąc torbę z fotela.
- Szkoda. - posmutniał. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - znów posłał mi swój olśniewający uśmiech.
- Jestem tego pewna.
Wyszłam z klubu. Czekał pod nim Neymar. Bawił się kluczami.
- No to możemy już iść. - oznajmiłam.
Chłopak stanowczym krokiem podążał w stronę strzeżonego parkingu. Stanął przed czerowno - czarnym ścigaczem. Wyglądał mniej więcej tak :
- Będzie ostra jazda? - zapytałam z nadzieją.
- No raczej. Myślę, że złamiemy wszystkie przepisy. - odpowiedział z uśmiechem.
Bardzo lubiłam szybko jeździć. Ten wiatr we włosach i adrenalina to było coś.
Chłopak podał mi jeden z dwóch kasków. Wsiedliśmy na pojazd.
- No to jedziemy. - odpalił.
Wyjechaliśmy na ulice. Mocno trzymałam Neymara. Nie chciałam przecież spaść. W ciągu dwóch sekund rozpędziliśmy się do setki. Byłam pod wrażeniem. Po pięciu minutach byliśmy pod moich domem.
- Dzięki za podwózkę. - zsiadłam ze ścigacza.
- To ja dziękuję, że dałaś się namówić. - puścił mi oczko po czym odjechał z piskiem opon. Zadowolona otworzyłam kluczami drzwi. Od razu zobaczyłam wściekłą matkę.
- A ty gdzie się szlajasz?! Z jakimiś łobuzami na skuterkach tak?! Ale w domu się nie posprzątało. - wskazała na na pokój.
- To nie twoja sprawa z kim się spotykam i gdzie. Jakoś ja do twojego życia się nie wtrącam.
- Dziecko ogarnij się! Ty nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Oj wielkie halo. Brakuje mi dwóch mieisęcy do osiemnastki. - przekręciłam oczami.
- Nie bądź taka chamska. - uderzyła mnie w policzek.
Spojrzałam na nią z żalem. Miałam w oczach łzy. Dziwiło mnie to, bo zawsze byłam silna i pewna siebie. Pewna tego co mówię i robię. Ominęłam kobietę i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz. Spojrzałam w lustro. Miałam cały rozmazany makijaż, ale to teraz się nie liczyło. Zapłakana opadłam na łóżko. Patrzyłam się cały czas w sufit. Czasem nawet ściany potrafią być interesujące. Po chwili obróciłam się na lewy bok. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rankiem około godziny 9.00 usłyszałam lekkie pukanie w okno. Zaspana z potarganymi włosami i rozmazanym makijażem otworzyłam okno. Wyjrzałam przez nie na zewnątrz. Otworzyłam ze zdziwienia oczy. Na dole, na moim trawniku stał Neymar. Był czarnych spodniach i białym podkoszulku. W dłoni miał garść małych kamieni.
- Ty jakiś głupi jesteś?! Ja tu próbuje spać. - ziewnęłam.
- To możemy spać razem. Ale proszę wpuść mnie! - krzyczał z ogródka.
- Zapomnij. - odpowiedziałam i zamknęłam okno.
Odeszłam od niego parę kroków, ale wróciłam musiałam się upewnić, że chłopaka już nie ma. Nagle zobaczyłam go na wysokości okna. Złapałam się za głowę. Nie mogłam pozwolić żeby spadł i coś sobie zrobił. Zdenerwowana otworzyłam okno. Chłopak szybko przez nie wszedł.
-----------
Zapraszam na 3 rozdział <3
Proszę o szczere opinie w komentarzach! :D
sobota, 25 kwietnia 2015
Rozdział 2
Zobaczyłam tego piłkarza, który przyszedł do kafejki, w której śpiewam.
- Cześć mała. - przywitał się. - Masz świetny głos i pupę. - złapał mnie za nią.
- Nie pozwalaj sobie debilu! - sprzedałam mu siarczyste uderzenie w policzek.
- Ty głupia jesteś? Ja się chciałem z Tobą umówić, a ty mnie juz bijesz?
- Tak. - odpowiedziałam pokazując środkowy palec.
Skierowałam się do domu.Zła na cały świat otworzyłam drzwi wejściow. Rzuciłam plecak na sofę głośno wydychając powietrze. Ta sytuacja z przed 15 minut nadal tliła się we mnie. Postanowiłam zrobić sobie sesje ćwiczeń. Prawie zawsze gdy humor mi nie dopisywał to ćwiczyłam. Szczerze? Pomagało mi to. Skłony, pompki i.t.p. dawały mi 'wytchnienie'. Zaczęłam trening o równej 16.00, a skończyłam po 17.00 Poczułam jak emocje ze mnie spływają. Byłam już spokojna. Zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z dolnej szafki energetyk. Po wysiłku zawsze to piłam. Wyrzuciłam pustą puszkę do kosza. Pobiegłam na górę się przebrać. Miałam zamiar wyjść dziś na imprezę, więc musiałam jakoś wyglądać. Mianowicie czarne szpilki, czarna mini i biała bluzka ze złotym kołnieżykiem. Do tego złoty wisiorek i bransoletka. Godzina była jeszcze wczesna, ale ja byłam już gotowa. Wzięłam telefon i podłączyłam do niego słuchawki. Do mych uszu docierały dźwięki rocka i matalu. To moje dwa ulubione gatunki muzyki. Leżałam tak na łóżku przez półtorej godziny. Podniosłam powieki. Odblokowałam telefon. Na jego ekranie widniała godzina 20.15 Szybko wstałam i wyciągnęłam czarną kopertówkę. Do niej włożyłam telefon, chusteczki i portfel. Spojrzałam po raz oststni na pokój myśląc czy niczego nie zostawiłam. Pewnym krokiem wyszłam z domu. Zapomniałam o nieudanym popołudniu. Ruszyłam w stronę klubu wcześniej zamykając drzwi. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie robiłam sobie makijażu, bo wyglądałam w miarę normalnie. Stałam właśnie przed ochroniarzami. Wpuścili mnie bez problemu. Od razu skierowałam się w stronę baru. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam drink, którego nazwa brzmiała 'Small dragon' Co jakiś czas przychodzili do mnie pijani mężczyźni i chwiejąc się prosili mnie do tańca. Oczywiście każdemu z nich odmawiałam. Po chwili podszedł do mnie chłopak średniego wzrostu. Był brunetem. Miał lekki zarost, a jego rozbudowane i silne barki zaslaniały mi cały parkiet.
- Cześć. Jestem Marc. - przedstawił się posyłając mi szczery uśmiech. - Może zatańczymy? - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Z miłą chęcią. - odpowiedziałam.
Nie mogłam mu się oprzeć. Był taki 'przyciągający'. Weszliśmy na parkiet. Zatańczyliśmy kilka wolnych i kilka szybkich piosenek. Później ponownie usiadłam na krześle przy barze.
- A może dosiądziesz się do mnie i mojego kolegi? - zaproponował z entuzjazmem.
- W sumie to czemu nie.
Zadowolony Marc złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Doszliśmy do ich stolika. Przy nim siedział przyjaciel Marca. Miał na sobie czarne dżinsy, niebieską koszulę i białego full capa.
- Cześć! Jestem Dami. - uśmiechnęłam się.
Nieznajomy podniósł głowę do góry. Wstał jak poparzony.
- My się chyba poznaliśmy. - zobaczyłam, że to ten sam chłopak, który zaczepił mnie na.ulicy.
- To w takim razie ja juz pojadę. Nie mam zamiaru się z tobą zadawać. - odpowiedziałam ironicznie odwracając się na pięcie.
Chłopak złapał moją dłoń. Zabrał mnie na parkiet. W okół mnie był tłum ludzi. Nie mogłam od tego debila uciec. Ostatecznie uległam mu i dałam muzyce zabrać się do jej krainy.
~~~~~~
Rozdział 2 :)
Przepraszam, że taki krótki, ale mam mnóstwo nauki :(
Podoba Wam się ? :'))
6 komentarzy = 3 rozdział
- Cześć mała. - przywitał się. - Masz świetny głos i pupę. - złapał mnie za nią.
- Nie pozwalaj sobie debilu! - sprzedałam mu siarczyste uderzenie w policzek.
- Ty głupia jesteś? Ja się chciałem z Tobą umówić, a ty mnie juz bijesz?
- Tak. - odpowiedziałam pokazując środkowy palec.
Skierowałam się do domu.Zła na cały świat otworzyłam drzwi wejściow. Rzuciłam plecak na sofę głośno wydychając powietrze. Ta sytuacja z przed 15 minut nadal tliła się we mnie. Postanowiłam zrobić sobie sesje ćwiczeń. Prawie zawsze gdy humor mi nie dopisywał to ćwiczyłam. Szczerze? Pomagało mi to. Skłony, pompki i.t.p. dawały mi 'wytchnienie'. Zaczęłam trening o równej 16.00, a skończyłam po 17.00 Poczułam jak emocje ze mnie spływają. Byłam już spokojna. Zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z dolnej szafki energetyk. Po wysiłku zawsze to piłam. Wyrzuciłam pustą puszkę do kosza. Pobiegłam na górę się przebrać. Miałam zamiar wyjść dziś na imprezę, więc musiałam jakoś wyglądać. Mianowicie czarne szpilki, czarna mini i biała bluzka ze złotym kołnieżykiem. Do tego złoty wisiorek i bransoletka. Godzina była jeszcze wczesna, ale ja byłam już gotowa. Wzięłam telefon i podłączyłam do niego słuchawki. Do mych uszu docierały dźwięki rocka i matalu. To moje dwa ulubione gatunki muzyki. Leżałam tak na łóżku przez półtorej godziny. Podniosłam powieki. Odblokowałam telefon. Na jego ekranie widniała godzina 20.15 Szybko wstałam i wyciągnęłam czarną kopertówkę. Do niej włożyłam telefon, chusteczki i portfel. Spojrzałam po raz oststni na pokój myśląc czy niczego nie zostawiłam. Pewnym krokiem wyszłam z domu. Zapomniałam o nieudanym popołudniu. Ruszyłam w stronę klubu wcześniej zamykając drzwi. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie robiłam sobie makijażu, bo wyglądałam w miarę normalnie. Stałam właśnie przed ochroniarzami. Wpuścili mnie bez problemu. Od razu skierowałam się w stronę baru. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam drink, którego nazwa brzmiała 'Small dragon' Co jakiś czas przychodzili do mnie pijani mężczyźni i chwiejąc się prosili mnie do tańca. Oczywiście każdemu z nich odmawiałam. Po chwili podszedł do mnie chłopak średniego wzrostu. Był brunetem. Miał lekki zarost, a jego rozbudowane i silne barki zaslaniały mi cały parkiet.
- Cześć. Jestem Marc. - przedstawił się posyłając mi szczery uśmiech. - Może zatańczymy? - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Z miłą chęcią. - odpowiedziałam.
Nie mogłam mu się oprzeć. Był taki 'przyciągający'. Weszliśmy na parkiet. Zatańczyliśmy kilka wolnych i kilka szybkich piosenek. Później ponownie usiadłam na krześle przy barze.
- A może dosiądziesz się do mnie i mojego kolegi? - zaproponował z entuzjazmem.
- W sumie to czemu nie.
Zadowolony Marc złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Doszliśmy do ich stolika. Przy nim siedział przyjaciel Marca. Miał na sobie czarne dżinsy, niebieską koszulę i białego full capa.
- Cześć! Jestem Dami. - uśmiechnęłam się.
Nieznajomy podniósł głowę do góry. Wstał jak poparzony.
- My się chyba poznaliśmy. - zobaczyłam, że to ten sam chłopak, który zaczepił mnie na.ulicy.
- To w takim razie ja juz pojadę. Nie mam zamiaru się z tobą zadawać. - odpowiedziałam ironicznie odwracając się na pięcie.
Chłopak złapał moją dłoń. Zabrał mnie na parkiet. W okół mnie był tłum ludzi. Nie mogłam od tego debila uciec. Ostatecznie uległam mu i dałam muzyce zabrać się do jej krainy.
~~~~~~
Rozdział 2 :)
Przepraszam, że taki krótki, ale mam mnóstwo nauki :(
Podoba Wam się ? :'))
6 komentarzy = 3 rozdział
czwartek, 23 kwietnia 2015
Rozdział 1
Schodziłam po schodach na dół, na śniadanie. W uszach miałam miętowe słuchawki. Uwielbiałam muzykę. Gdy jej słuchałam nie liczyło się dla mnie nic więcej. Byłam tylko ja i rockowe piosenki. Weszłam pewnym krokiem do kuchni. Moja mama szykowała naleśniki. Usiadłam przy stole. Zauważyłam, że kobieta chcę mi coś powiedzieć. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- No co znowu?
- Nie będzie mnie dzisiaj cały dzień. Wychodzę spotkać się z klientem. Gdy mnie nię będzie masz tu trochę posprzątać jasne?
Wypowiedziałam tylko pod nosem krótkie ,,tak". Moja mama zawsze miała swój świat. Ja byłam tylko niepotrzebnym dodatkiem. Z resztą czemu tu się dziwić. Ojciec zostawił nas, bo nie chciał zabawiać głupiego bachora. Przynajmniej taką wersję wydarzeń przedstawiała mi mama. Po chwili na moim talerzu znalazły się dwa naleśniki.
- Dzięki. - mruknęłam i zabrałam się za jedzenie.
Kątem oka widziałam jak moja mama krząta się po salonie w poszukiwaniu szpilek.
- Są w szafce, w przedpokoju! - krzyknęłam z pełną buzią.
Ona zawsze była taka zakręcona. Nigdy nie wiedziała co gdzie jest. Po skończonym posiłku włożyłam talerz do zmywarki i powędrowałam na górę. Zabrałam z pokoju ręcznik i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się odkręcając wodę. Spojrzałam w lusterko. Przyglądałam się swoim kolorowym tatuażom. Miałam czerwonego smoka na plecach, rękaw na prawej ręce i czarną różę na łydce. Byłam dumna z moich skarbów. One zawsze dawały mi odrobinę pewności siebie, choć sama nie wiem czemu. Weszłam pod prysznic. Gorąca woda obmywała moje blade ciało. Tak blade. Mimo to, że mieszkam w słonecznej Barcelonie nie miałam okazji dobrze się opalić. Wyszłam i wybalsamowałam swoje ciało kakaowym kremem. Ubrałam się w to:
Rozwiesiłam mokry ręcznik na balkonie. Spojrzałam w dal na panoramę Barcelony. Największym obiektem jaki okazywał się moim oczom był stadion Camp Nou. Nie rozumiem po co komu takie coś. Nie wystarczy zwykłe boisko? Z resztą jak to mówi moja koleżanka Nela ,, Ty się nie znasz na piłce nożnej". Może i się nie znam, ale wiem, że latanie za piłką to zwykła głupota. Usiadłam na łóżku. Dziś o 14 miałam śpiewać w kafejce przy wcześniej wspomnianym Camp Nou. Daje tam koncerty co tydzień w sobotę. Ludziom podobno podoba się mój głos, ale ja tak nie sądzę. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 13.30, więc musiałam się już zbierać. Zabrałam ze sobą mój pikowany plecak, do którego włożyłam telefon i wodę. Olałam to, że muszę posprzątać w domu. Nie będę przecież w tak piękną pogodę harować. Zamknęłam mieszkanie chowając klucze. Do kafejki miałam nie całe 10 minut na pieszo. Dotarłam na miejsce i zgłosiłam się do kierownika.
- Już jestem. Kiedy mam zacząć? - zapytałam.
- Za 5 minut. Tylko zaśpiewaj swoje najlepsze piosenki, bo dzisiaj do naszej restauracji przychodzą piłkarze F.C. Barcelony. - oznajmił podekscytowany.
- No dobrze. To ja już pójdę. - odpowiedziałam.
Skierowałam się do małej salki za sceną. Tam zawsze się rozgrzewałam. Po chwili wyszłam na scenę. Złapałam mocno mikrofon i zaczęłam koncert. Oddawałam się tej pracy całym sercem. Zauważyłam, że właśnie wchodzą piłkarze. Poznałam ich od razu. W końcu nie raz widzę ich w telewizji lub w gazecie. Tylko, że ja mam do nich inne podejście. Nie rzucam się pod ich nogi tak jak te psychiczne fanki. W sumie to oni nawet mnie nie interesują. To zwykłe piłkarzyny zapatrzone w swój wygląd. W swoim repertuarze miałam 15 piosenek. Śpiewałam i śpiewałam. Sprawiało mi to radość. Po skończonym występie zeszłam ze sceny. Usiadłam w salce na krześle popijając wodę. Po paru minutach zaczęłam się zbierać. Założyłam plecak na jedno ramię. Pożegnałam się z kierownikiem kafejki i odebrałam parę pochwał od słuchaczy. Z uśmiechem na ustach wyszłam z budynku. Zagapiłam się i wpadłam na jakiegoś kolesia.
- E sorry. Zapatrzyłam się. - wytłumaczyłam i odchodziłam.
Poczułam, że ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się. Zobaczyłam jego...
-------------------
Mamy pierwszy rozdział :)
Przepraszam, że tak długo czekaliście :D
Bardzo proszę każdego kto przeczyta o komentarz. Chciałabym zobaczyć kto to w ogóle będzie czytać :))
- No co znowu?
- Nie będzie mnie dzisiaj cały dzień. Wychodzę spotkać się z klientem. Gdy mnie nię będzie masz tu trochę posprzątać jasne?
Wypowiedziałam tylko pod nosem krótkie ,,tak". Moja mama zawsze miała swój świat. Ja byłam tylko niepotrzebnym dodatkiem. Z resztą czemu tu się dziwić. Ojciec zostawił nas, bo nie chciał zabawiać głupiego bachora. Przynajmniej taką wersję wydarzeń przedstawiała mi mama. Po chwili na moim talerzu znalazły się dwa naleśniki.
- Dzięki. - mruknęłam i zabrałam się za jedzenie.
Kątem oka widziałam jak moja mama krząta się po salonie w poszukiwaniu szpilek.
- Są w szafce, w przedpokoju! - krzyknęłam z pełną buzią.
Ona zawsze była taka zakręcona. Nigdy nie wiedziała co gdzie jest. Po skończonym posiłku włożyłam talerz do zmywarki i powędrowałam na górę. Zabrałam z pokoju ręcznik i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się odkręcając wodę. Spojrzałam w lusterko. Przyglądałam się swoim kolorowym tatuażom. Miałam czerwonego smoka na plecach, rękaw na prawej ręce i czarną różę na łydce. Byłam dumna z moich skarbów. One zawsze dawały mi odrobinę pewności siebie, choć sama nie wiem czemu. Weszłam pod prysznic. Gorąca woda obmywała moje blade ciało. Tak blade. Mimo to, że mieszkam w słonecznej Barcelonie nie miałam okazji dobrze się opalić. Wyszłam i wybalsamowałam swoje ciało kakaowym kremem. Ubrałam się w to:
Rozwiesiłam mokry ręcznik na balkonie. Spojrzałam w dal na panoramę Barcelony. Największym obiektem jaki okazywał się moim oczom był stadion Camp Nou. Nie rozumiem po co komu takie coś. Nie wystarczy zwykłe boisko? Z resztą jak to mówi moja koleżanka Nela ,, Ty się nie znasz na piłce nożnej". Może i się nie znam, ale wiem, że latanie za piłką to zwykła głupota. Usiadłam na łóżku. Dziś o 14 miałam śpiewać w kafejce przy wcześniej wspomnianym Camp Nou. Daje tam koncerty co tydzień w sobotę. Ludziom podobno podoba się mój głos, ale ja tak nie sądzę. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 13.30, więc musiałam się już zbierać. Zabrałam ze sobą mój pikowany plecak, do którego włożyłam telefon i wodę. Olałam to, że muszę posprzątać w domu. Nie będę przecież w tak piękną pogodę harować. Zamknęłam mieszkanie chowając klucze. Do kafejki miałam nie całe 10 minut na pieszo. Dotarłam na miejsce i zgłosiłam się do kierownika.
- Już jestem. Kiedy mam zacząć? - zapytałam.
- Za 5 minut. Tylko zaśpiewaj swoje najlepsze piosenki, bo dzisiaj do naszej restauracji przychodzą piłkarze F.C. Barcelony. - oznajmił podekscytowany.
- No dobrze. To ja już pójdę. - odpowiedziałam.
Skierowałam się do małej salki za sceną. Tam zawsze się rozgrzewałam. Po chwili wyszłam na scenę. Złapałam mocno mikrofon i zaczęłam koncert. Oddawałam się tej pracy całym sercem. Zauważyłam, że właśnie wchodzą piłkarze. Poznałam ich od razu. W końcu nie raz widzę ich w telewizji lub w gazecie. Tylko, że ja mam do nich inne podejście. Nie rzucam się pod ich nogi tak jak te psychiczne fanki. W sumie to oni nawet mnie nie interesują. To zwykłe piłkarzyny zapatrzone w swój wygląd. W swoim repertuarze miałam 15 piosenek. Śpiewałam i śpiewałam. Sprawiało mi to radość. Po skończonym występie zeszłam ze sceny. Usiadłam w salce na krześle popijając wodę. Po paru minutach zaczęłam się zbierać. Założyłam plecak na jedno ramię. Pożegnałam się z kierownikiem kafejki i odebrałam parę pochwał od słuchaczy. Z uśmiechem na ustach wyszłam z budynku. Zagapiłam się i wpadłam na jakiegoś kolesia.
- E sorry. Zapatrzyłam się. - wytłumaczyłam i odchodziłam.
Poczułam, że ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się. Zobaczyłam jego...
-------------------
Mamy pierwszy rozdział :)
Przepraszam, że tak długo czekaliście :D
Bardzo proszę każdego kto przeczyta o komentarz. Chciałabym zobaczyć kto to w ogóle będzie czytać :))
Bohaterowie :D
Dami Martinez :)
Ma 17 lat. Mieszka z mamą w Barcelonie. Jest szalona. Uwielbia tatuaże i piercing.
Neymar Da Silva Santos Junior :)
Ma 23 lata. Gra w F.C. Barcelonie jako napastnik. Uwielbia kobiety i imprezy do rana. Jego najlepszym przyjacielem jest Marc Bartra.
To byli główni bohaterowie :)
W opowiadaniu pojawią się także :
- Mama Dami,
- Rodzina Neymara,
- Byłe kobiety Neymara,
- Piłkarze FCB
Za chwilę wstawię 1 rozdział :)
Ma 17 lat. Mieszka z mamą w Barcelonie. Jest szalona. Uwielbia tatuaże i piercing.
Neymar Da Silva Santos Junior :)
Ma 23 lata. Gra w F.C. Barcelonie jako napastnik. Uwielbia kobiety i imprezy do rana. Jego najlepszym przyjacielem jest Marc Bartra.
To byli główni bohaterowie :)
W opowiadaniu pojawią się także :
- Mama Dami,
- Rodzina Neymara,
- Byłe kobiety Neymara,
- Piłkarze FCB
Za chwilę wstawię 1 rozdział :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)